10 pytań do...Pana Marcina Sarny- kościelnego w naszej Parafii
Tak sobie myślałem, od kogo by tu zacząć? Ale Opatrzność Boża mnie nie zawiodła i wskazała właściwą osobę.
Każda parafia taka „dojrzała i profesjonalna”, oprócz gospodarza w osobie Księdza Proboszcza powinna mieć kościelnego, takiego pomocnika prawej ręki.
I nasza parafia też ma taką osobę, Pana Marcina Sarnę, który chętnie podzielił się wiadomościami, i z którym mogłem przeprowadzić dla Was ten wywiad.
No to zaczynamy (to mój pierwszy wywiad w życiu – wybaczcie😐)
10 pytań do...Pana Marcina Sarny- kościelnego w naszej Parafii
1. Panie Marcinie, ostatnio widać Pana często, jak żwawo biega Pan koło ołtarza. Jest Pan twarzą parafii, kimś z kim parafianie spotykają się jeszcze przed wyjściem księdza do ołtarza. Co Pan tam właściwie robi?
Co ja tam robię? No jak kto co? Zostałem kościelnym. Choć jeszcze tak naprawdę się tak nie nazywam, bo dla mnie jest to nowe wyzwanie. No ale jak już Ksiądz Proboszcz tak mnie tytułuje – to niech tak zostanie. Co robię? Przygotowuję całą oprawę Mszy Świętej, przygotowuję dary na ołtarz, przygotowuję naczynia liturgiczne, przygotuję Księdzu właściwy ornat, muszę zaświecić wszystkie świece, zebrać kolektę w czasie Mszy Świętej, a po Mszy wszystko pozbierać, pogasić świece, światła. Nie jest to skomplikowana robota, ale jest fajnie. Ułatwia pracę Księdzu. On nie musi myśleć o wszystkich takich sprawach „technicznych”. Ma więcej czasu żeby skupić się i przygotować duchowo do Eucharystii.
2. Co Pana skłoniło do zastania Kościelnym?
Ha,ha,ha… (śmiech Pana Marcina) Co mnie skłoniło? Tak jakoś ogólnie powiem, że człowiek czasem został, pomógł, coś tam porobił przy okazji. Ksiądz Proboszcz zapytał, czy bym nie chciał zostać kościelnym – nie tak od razu się zgodziłem, trochę myślałem nad tym, wiedziałem że moje życie w związku z tym się zmieni. Bo to jednak jakieś nowe obowiązki dojdą. Ale po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że mam czas i pomogę Księdzu.
3. Praca w zakrystii kojarzy się albo ze starszym panem, albo z siostrą zakonną. Otwierają i zamykają drzwi od kościoła, chodzą z tacą i odpowiadają za przygotowanie Mszy Świętej.
A Pan przełamuje ten stereotyp. Patrzę na Pana, to jest Pan całkiem młodą i zwinną osobą…
Ha,ha,ha… (kolejny śmiech Pana Marcina) młodą? No, nie, troszeczkę Pan przesadził, ale zwinną to może… Jestem już na emeryturze, a jak się tam człowiek jako tako (czytaj po japońsku😐) rusza, to nie jest tak źle. Z koszykiem pochodzę - ruch, przyklęknę – ruch.
4. Co najbardziej lubi Pan w swojej pracy?
A inaczej, ja powiem tak: Ja się tu czuję szczęśliwy, że jestem potrzebny. To wszystko jest dla mnie nowe, jestem zadowolony, że jestem blisko ołtarza, blisko Pana Boga, że mnie tu Ksiądz Proboszcz jeszcze chce, że mnie jeszcze stąd nie wyrzucił.
5. Panie Marcinie, żeby zostać szafarzem, wcześniej Żona szafarza musi dać zgodę na piśmie.
A jak było w Pana przypadku?
Ohoho… Rozmawialiśmy długo nad tym. Nawet do tej pory rozmawiamy. Idziesz do kościoła dzisiaj, a tu byłbyś potrzebny - czasem powie. Ale, ale! dzięki Żonie tu przyszedłem. Ona kiedyś często pomagała Księdzu, teraz zdrowie Jej nie pozwala.
W tym miejscu: Pani Jolu – w imieniu naszej parafii DZIĘKUJEMY SERDECZNIE, że pozwoliła Pani Mężowi na pracę w zakrystii i przy ołtarzu.
6. To Pana Żona musi być chyba dumna z Pana, chociaż musi sama siedzieć w ławce, bo Pan zajęty obowiązkami.
Mam jedną zasadę. Jeżeli widzę Żonę w ławce, to zawsze koło Niej usiądę. Czasem, jak są takie chwile, że z niesamowitego wrażenia nie widzę nikogo, choć pełen Kościół ludzi, to usiądę na pierwszym wolnym miejscu. Ale to sporadycznie. Zawszę muszę być czujnym, bo jakby się coś wydarzyło nieprzewidywanego podczas Mszy Św. to muszę zareagować.
7. Teraz zapytam przewrotnie, Czego Pan najbardziej nie lubi, co Pana denerwuje w tej pracy?
Zawsze chodziliśmy z Żoną razem do Kościoła, a teraz chodzimy każdy osobno, bo ja muszę być dużo wcześniej, żeby się wyrobić i zdążyć z robotą, a po Mszy muszę posprzątać, pozanosić naczynia liturgiczne do zakrystii, pogasić świece. To trochę trwa, więc Żona znowu sama wraca do domu.
Bardzo stresujące jest zbieranie kolekty, wtedy wszyscy patrzą, i tak cię obserwują…
Tak, tak, wiem coś na ten temat – ale to minie😐
Innych przemyśleń jeszcze nie mam.
8. A teraz porozmawiajmy po męsku, tak po cichu, żeby Ksiądz proboszcz nie słyszał. Tak jak mężczyzna z mężczyzną. Ja kiedyś byłem ministrantem to wiem, jaka, taka niepisana tradycja się z tym wiązała, aby przypadkiem Księdzu nie zaszkodziło wino mszalne trzeba było co jakiś czas próbować… tego wina😉. A jak Pan, ten - tego w tych sprawach próbowania?
Ja jeszcze nie próbowałem Ha,ha,ha... (kolejny Śmiech Pana Marcina) aczkolwiek…
Hm...? Zdarzyło mi się kupować wino mszalne, ale próbować jeszcze nie. Znaczy, wiem jak smakuje wino mszalne, bo nie raz przyjmowałem Komunię Św, pod dwoma postaciami.
Ksiądz Proboszcz uszczelnił system dystrybucji wina? Nie, Ksiądz Proboszcz ma do mnie zaufanie, a ja nie chcę tego zaufania przekreślić.
9. Myśli Pan, że na Sądzie Ostatecznym będzie na Pana czekała jakaś „ulga pracownicza”? Wiele firm ma jakieś karty rabatowe dla swoich pracowników, więc może i Pan Jezus spojrzy na Pana łaskawiej?
Nie, nie, nie, nie i nie! Ja to myślę tylko, żeby się akurat nie wywyższać, a nie załatwiać po znajomości miejsca w Niebie wykorzystując kody rabatowe.
10. Jak się układa współpraca z Pana szefem - Księdzem Proboszczem? Wymagający bardzo?
Oj tak, tak! Bardzo. Aczkolwiek robi to bardzo w taki sposób delikatny, że człowiek chce to robić dobrze i chce z Nim pracować. A że jest wymagający, to atrybut współczesnego szefa.
Panie Marcinie,
dziękujemy Panu, że podjął się Pan tego odpowiedzialnego zadania. Dziękujemy za trud pracy, za każdą chwilę spędzoną w świątyni, za posługę w zakrystii, za pomoc Księdzu Proboszczowi, a przede wszystkim za dawanie nam wzoru pobożności.
Życzymy Panu i Pani Joli wielu łask Bożych, dobrego zdrowia oraz błogosławieństwa Bożego.
Dziękuję za rozmowę.🙋